Pewnego letniego dnia w 2010 r. zadzwoniła do mnie szefowa prywatnej firmy turystycznej, czy mam wolną sobotę, bo ma dla mnie kurs nad morze. Często korzystałem z takich okazji, aby dorobić do skromnej pensji kierowcy PKS. Gdy dojechałem do celu podróży (miasto Łeba) poczekałem, aż wszyscy pasażerowie opuszczą autokar. W głowie planowałem, jak tu ułożyć sobie dzień. Myślami byłem już na plaży: będę leżał na piasku, opalał się, trochę popływam i znowu na plażę, opalać się i patrzeć na piękne kobiety w strojach kąpielowych. Ale Pan Bóg miał dla mnie inny plan na ten dzień. Wychodząc z pojazdu, na jednym z siedzeń zauważyłem dużą damską torebkę, która w momencie, gdy koło niej przechodziłem przewróciła się tak, jakby ktoś specjalnie pociągnął ją za rączkę i wypadła z niej dosyć spora książka. Kątem oka zauważyłem, że na okładce książki jest jakiś staruszek z siwą brodą. Jego pogodne oczy spoglądały na mnie, aż mnie zatkało. Twarz wydawała mi się jakby znajoma, próbowałem sobie przypomnieć, skąd mogę znać tego gościa. Ciekawość wzięła górę wyciągnąłem rękę po książkę i tak zapoznałem się z Ojcem Pio. Była to książka pod tytułem „Życie i cuda św. Ojca Pio”. Nie mogłem oderwać się od lektury. Siedziałem cały dzień w autokarze i czytałem, nie zważając na otaczający mnie świat. I tak chyba pierwszy raz w swoim życiu poświęciłem się Panu Bogu.
Sławomir
Świadectwo Anny
Szczęść Boże. Chciałbym się podzielić moim świadectwem wiary i jaki wpływ miała na nią książka. W moim przypadku była...
0 komentarzy